– Był bardzo rodzinny, przepadał za naszymi synami – mówi pani Mirosława, żona tragicznie zmarłego przed 35 laty Bogusława Psujka. W Szklarskiej Porębie szykował się do kolejnego wielkiego maratonu. Dopiero co triumfował w Japonii, a cztery lata wcześniej – w Berlinie. W kwietniowy poranek 1990 r. znaleziono go przed pensjonatem, w którym był zakwaterowany. Przewieziono go do szpitala, operowano. Ale jego życia nie udało się uratować. ]]>
Źródło:: Lekkoatletyka Onet