— Spodziewałem się, że będzie restrykcyjnie, a tu mamy dużo swobody. Wiadomo, pilnują nas, ale nie zakazują nigdzie chodzić czy robić zdjęć. (…) Nie da rady aż tylu statystów ustawić — opisuje nam prosto z Korei Północnej Wojciech Kopeć. Polski lekkoatleta poleciał do Pjongjangu i zadzwonił do nas od razu po ukończeniu maratonu. “Proszę pamiętać, że nie mogę używać żadnych dziwnych słów, bo aby dostać dane do internetu, wszystko musi przejść przez hotel. A oni zapisują moje dane, obserwują, co piszę, gdzie wychodzę i z kim rozmawiam” — pisał nam jeszcze z Chin. ]]>
Źródło:: Lekkoatletyka Onet